Oto jak piractwo sięga poza softArekis pisze:Ja nawet mając bilet boję się kanarów

Moderator: GTW
Czepiasz się słówek.Arek pisze:Czyli wcześniej jechałeś na piratach tak?
Osoby na forum o Amidze, której szczyt rozkwitu przypadł na początek lat '90-tych, mają nie pamiętać tamtych czasów?amigafan pisze:Pewnie większość z osób na tym forum nie pamięta tamtych czasów (...)
Pamiętam te czasy, co prawda nie tak odległe jak to wspomina Żniwiarz, ale w tamtych czasach niewiele się zmieniło. Jak chodziłem do pierwszej klasy podstawówki to zwykle po szkole odbierał mnie mój ojciec i szliśmy wtedy do pana, który miał swoje "stoisko" w małym pomieszczeniu na korytarzu w bloku. Najprawdopodobniej wcześniej znajdowało się tam pomieszczenie do trzymania jakiś sprzętów sprzątających, sam nie mieszkałem w tamtym bloku, więc nie wiem. Nad wejściem miał dość sporą półkę z tysiącami dyskietek. Miał także swój katalog, gdzie miał spis posiadanych przez niego gier wraz z krótkim opisem, na podstawie którego wybieraliśmy grę. Pamiętam, że można było przegrać grę na własną dyskietkę albo na jego, wtedy było chyba o złotówkę więcej. Jedna gra kosztowała do 5 zł, nie pamiętam czy ilość dyskietek miała na to wpływ, lecz pamiętam, że miał tam swoją Amigę i na miejscu przegrywał. Pamiętam także jak dziś, że gość miał śmieszną dykcję, miał jakąś wadę wymowy i trudno było go zrozumieć, lecz ojciec jakoś się z nim dogadywał. Pan ten miał orginalne dyskietki (przynajmniej tak mi się wydaje), bo mam przełyski, że dyskietki miały nalepki, lecz nie wiem czy wszystkie. Wtedy nawet przez myśl mi nie przyszło, że jest to w jakiś sposób zabronione lub że można w inny sposób nabywać inne dyskietki. Wtedy praktycznie nic nie wiedziałem o Amidze i świecie amigowym, umiałem tylko włączać grę i komputer. Kiedyś w szufladzie znalazłem jakiś program do nauki angielskiego i wpisywałem tam jakieś bzdury i polewałem się wraz z kolegą z lektora. Pamiętam, że kiedyś przyszedł do nas pewien pan, co interesował się Amigą (chyba jakiś znajomy ojca), który przyniósł ze sobą program do przegrywania dyskietek i przegrał nam kilka gier. Patrzyłem ze zdumieniem jak ten program pracuje, nigdy nie widziałem czegoś takiego, bo grałem tylko w gry. Teraz zapewne gdybym coś podobnego zobaczył nie zrobiło by pewnie na mnie wrażenia, lecz wtedy zrobiło na mnie ogromne. Dalszy ciąg przygód mojej Amigi A500 chyba każdy zna, bo opisywałem je tysiąc razy.Żniwiarz pisze:Do 1994 roku nie istniało, to prawda. Sam kupowałem od jednego takiego pana, który po wejściu ustawy sprzedawał dyskietki za bezcen i bez nalepek (kupowało sie na ślepo). Dopiero później dowiedziałem się że kupowalem piraty i że istnieją w ogóle wersje oryginalne.