W sumie, to ja przepraszam, faux pas z mojej strony, bo po jakiejś x-letniej nieobecności na forum, wypadałoby się przywitać


Co do samego wątku. Ja na katechezę nigdy nie chodziłem. Gdyby była w formie teologii, chętnie bym uczęszczał i nie miał nic przeciwko. Mam już za sobą nawet buddyzm. Nie będę już pisał ponownie tego, co w wątku zostało napisane, w przeważającej (jak nie całej) części się zgadzam. Modlitw też nigdy się nie uczyłem, czytałem - całkiem niemało - ale na potrzeby uzyskania zaliczenia z przedmiotu i wpisu w indeksie - nie z wewnętrznej potrzeby.
Michajster, ksiądz ten miał rację i dobrze, że mówi o takich rzeczach. Trafiłeś chyba na wyjątek

Rozumienie Biblii nie jest kwestią IQ i wieku, jest kwestią złożonej wiedzy z antropologii, historii, teologii i wszystkiego co za tym idzie. Ja z pewnością nigdy nie będę dysponował taką wiedzą, stąd, wspomagałem się 3-party software

Borias: Wg mnie, oni dostosowali się wręcz idealnie. Średniowiecze jest ciemne tylko z nazwy. Pospólstwo mogło sobie tam ganiać za czarownicami i wierzyć w karę boską, zakonnicy jednak już wtedy trudnili się przepisywaniem, głównie greckiej, literatury. Gdyby nie oni, prawdopodobnie nie zachowałoby się tyle zapisków. Mając wiedzę, łatwiej ją dawkować klasom wyższym, niższe warstwy społeczne i tak by tego nie zrozumiały. Obecnie dzieje się to samo, przedstawiciele Chrystusa bardzo się zmienili, zmienili dogmaty i metody działania, to dzięki nim mają teraz dobra, jakimi dysponują. Co do samych metod, są bardzo dobrze dostosowane, opuścili przemoc fizyczną (o jej aktach można pisać w nieskończoność

O osho nigdy nie słyszałem, poczytam w wolnej chwili, bo o ile pierwszy link jakąś rewolucją nie jest, raczej są w nim rzeczy względnie oczywiste (Chrześcijaństwo miało być siłą, która zjednoczy stary kontynent), o tyle drugi jest dosyć ciekawy. Pokopię już sobie samodzielnie
