Pozwolę sobie zamieścić fragment twórczej rozmowy na GG. Mam nadzieje, że Jasiek się nie obrazi, bo jego kwestie są tu częścią całości. Usprawiedliwię się jeszcze faktem, że historia jest pisana pod wpływem niewyspania

Nie jest to może, jak w temacie topicu, wiersz, ale "tfu tfurczość" raczej tak.
Historia o biednym wróbelku, który nie miał nawet na chleb
Slesz (31-01-2005 4:51)
np. historię taką napisać o biednym wróbelku, który nie miał nawet na chleb
Jasiek (31-01-2005 4:52)
nie, to chyba nie dla mnie
Jasiek (31-01-2005 4:52)
ale Ty spróbuj
Slesz (31-01-2005 5:03)
W krainie, gdzie słonko świeciło do góry nogami, a pieski chodziły tyłem żył sobie mały wróbelek. Na imię miał (hmmm) Jan i jego hobby było siedzenie na drzewku opodal krzaczka i obserwowanie przez okna rozbierających się lasek. Pewnego razu jednak przyszła na niego kara. Na drzewko, z którego Jan obserwował Panią Kasię spod siódemku w oryginale przyleciał Pan Wron. Był to okoliczny Alfons i stwierdził, że jego lasek za darmo nikt oglądał nie będzie i zabrał Janu ... Janowi ... Janu ... zabrał mu jego wszyściuchne zaskórniaki. W ten oto sposób wróbelek Jan stał się biedny jak mysz kościelna i nie stać go było już nawet na chleb....
Jasiek (31-01-2005 5:04)
koniec?
Slesz (31-01-2005 5:04)
CDN
Slesz (31-01-2005 5:12)
... Chleb w sklepie sprzedawała Pani Mariola. Jan znał Panią Mariolę (z widzenia ). Toteż licząc na odrobinę litości postanowił odwiedzić okoliczny sklep. Pani Mariola nie spostrzegła jednak małego wróbelka krzątającego się po jej sklepie i błagającego choćby o okruszek. Jan zdenerwował się na Panią Mariolę. Obraził się wręcz Stwierdził, że ma Panią Mariolę i jej głupi chleb głeboko w nosie i zabrał się do wyjścia. W tej samej chwili Pani Mariola spostrzegła Jana i chciała mu dać chlebka. Jan jednak nie widział tego. Był już odwrócony tyłem i gotowy do odlotu. Odlatywawszy napotkał w dzrzwiach Pana Józka. Pan Józek - znany w okolicy wielki lowelas - łypnął okiem na Panią Mariolę. Jan widząc to przestraszył się. Wezbrała w nim zazdrość...
Slesz (31-01-2005 5:14)
(pisać dalej)
Jasiek (31-01-2005 5:14)
a no
Slesz (31-01-2005 5:15)
(sam jestem ciekwy nieco, jak to się skończy )
Slesz (31-01-2005 5:23)
... Wróbelek Jan szybkęsem zawrócił, aby nie pozwolić takiemu pospolitemu lowelasowi, którym niewątpliwie był Pan Józek, poderwać Pani Marioli. Przez cały ten czas, kiedy Jan obserwował Panią Mariolę zżył się z nią w niewytłumaczalny sposób. Nie chciał oddać jej Panu Józkowi. I niczym pies ogrodnika, który sam nie chciał, ale gdy zobaczył kogoś innego chętnego, zaraz zmienił zdanie (nawiasem mówiąc pies ogrodnika wabił się Buras i wyjątkowa szuja z niego była, ale to nie z wyżej wspomnianego powodu... to już zupełnie inna historia). Już chciał. Rozpoczęła się samcza walka, szranki i konkury o względy lubej Pani Marioli...
Jasiek (31-01-2005 5:25)
powiało grozą
Jasiek (31-01-2005 5:27)
jeku, ale wypociny
Jasiek (31-01-2005 5:27)
Jasiek (31-01-2005 5:27)
musze więcej czytać
Jasiek (31-01-2005 5:27)
mówię o swojej twórczości
Slesz (31-01-2005 5:31)
Pani Mariola - osobistość bardzo dziwna. Do tego stopnia dziwna, że w zasadzie niktjeszcze o jej względy nie zabiegał. A tu proszę - nagle dwóch naraz. Wcześniej wyboru nie miała żadnego i ubolewała z tego powodu, teraz mając wybór również ubolewa nie wiedząc którgo wybrać. :Jak nie urok, to sraczka" - pomyślała Pani Mariola. Nie potrafiła natenczas zrozumieć dlaczego nikt o nią nie zabiegał, a tu nagle od razu dwójka. "Jak to to, jak to to?" pomyślała Pani Mariola. W tym samym czasie Pan Józek skoczył do kwiaciarni po kwiatka dla Pani Marioli. Pan Józak przyniosł Pani Marioli pięknego gerbera, a Pani Mariola aż stęknęła z zachwytu. Jan postanowił nie być gorszy i czym prędzej skoczył do mięsnego i kupił Pani Marioli w prezencie kawałek wołowiny...
Jasiek (31-01-2005 5:32)
a skad mial kase/
Jasiek (31-01-2005 5:32)
przeciez nie mial nawet na chleb?
Slesz (31-01-2005 5:33)
Pan Józek postanowił kupić pierścionek Pani Marioli. Popędził do jubilera. Sięgnął do kieszeni i krzyknął wniebogłosy "Okradziono mnie".
Jasiek (31-01-2005 5:34)
któż to mógł zrobić? no kto?
Slesz (31-01-2005 5:43)
Zjawiło się całe stado mew. Mewy zaalarmowane donośnym gosem Pana Józka czym prędzej rozpoczęły dochodzenie. Pan Józek miał jeszcze nadzieję, że byćmoże zgubił pieniążki gdzieś po drodze. W toważystwie mew obszukał całą drogę od sklepu spożywczego Pani Marioli do jubilera (obszukał ją wspak rzecz jasna). Pieniędzy nie było. Dotarł do sklepu i spostrzegł Jana i Panią Mariolę. Pani Mariola widać było - ciągle w konfuzji - stała i obserwowała. Pan Józek nie miał akurat teraz czasu dalej zabiegać o względy, gdyż wścibskie mewy kontynuowały dochodzenie. "Gdzie Pan był w nocy z 16 lipca na 20 sierpnia?" zapytała jadna z mew. "Yyyy" zastanowił się Pan Józek "Byłem u Pani Agatki Skorczakowej" "A co Pan tam robił" spytała znowu mewa "Yyy" zastanowił się Pan Józek "No, zabiegałem o jej względy". "AHA!" zakrzyknęła olśniona Pani Mariola. Zdaje się, że przyszło jaj coś do głowy...
Slesz (31-01-2005 5:59)
"WIEM !" zakrzyknęła Pani Mariola. Przerażony sytuacją Pan Józek nie miał akurat czasu na to żeby dociekać co takiego Pani Mariola wi i żle zrobił nie mając czasu. Mewy dalej pytały "Ile było tych pieniążków?" "Ojojoj, troszku troszku to ich było" odpowiedział z zastanawiającą dokładnością Pan Józek. Wtem przyszła mu myśl, że może Pani Mariola wie kto jej ukradł te pieniążki. Odwrócił się w kierunku Pani Marioli i zobaczył jak Jan wraz z Panią Mariolą razem dzielą się wołowiną rozmawiając przy tym obficie z uśmiechami na twarzach. Złośc go wzięła. Wtem Pan Józek powiedział "A może to Ty, biedny wróbelku ukradłeś mi moje pieniążki, co Przecież byłeś taki biedniutki, że nie stać Cię było nawet na okruszek chleba, a tu proszę jaki piękny kawałek wołowiny zakupiłeś. Przyznaj się teraz za czyje pieniążki " Pani Mariola podejrzliwym wzrokiem spojrzała na Jana. " No przyznaj się , bratku, skąd masz te pieniądze" dopowiedział Pan Józek. "Znalzłem na ulicy" odpowiedział Jan, a gdy Pan Józek odwrócił się, nie było już żadnej mewy. Nie było też paska od spodni Pana Józka z pozłacaną sprzączką... Wszyscy śmiali się z Pana Józka, którmu spadły spodnie, a Jan i Mariola żyli długo i szcęśliwie.
Jasiek (31-01-2005 6:00)
sick
Slesz (31-01-2005 6:01)
Ale czy razem O tym już wkrótce
Slesz (31-01-2005 6:02)
(teraz nie chce mi się już dopisywać bonus tracka )
Jasiek (31-01-2005 6:02)
spoko
Oczekiwanie na niebezpieczeństwo jest gorsze niż moment, gdy ono na człowieka spada.